OK, może nie jest to przykład typowego lub raczej – standardowego – Digital Signage, ale jest to z pewnością coś, co ostatnio przykuło moją uwagę. Przez dwa tygodnie sierpnia Tesco testowało nową usługę związaną z wirtualnymi zakupami w wersji mobilnej (M-commerce).
W jednym z terminali londyńskiego lotniska Gatwick, brytyjski potentat handlowy zainstalował 10 wielkoformatowych ekranów dotykowych, które w założeniu mają pełnić rolę wirtualnej lodówki. Pomysł był bardzo prosty – z przeprowadzonych badań wynika, że podróżni średnio spędzają w terminalu odlotów ok 70 minut w oczekiwaniu na boarding. To po pierwsze. Po drugie, w wielu przypadkach ludzie wracający po wyjeździe do domu (po tygodniu czy dwóch) zastają na miejscu opustoszałą lodówkę (nikt nie chce zostawiać jedzenia na dwa tygodnie), co tylko może pogłębić pourlopową depresję. Tesco postanowiło połączyć te dwa fakty i umożliwić podróżnym dokonanie zakupów podczas oczekiwania na lot, z opcją dostarczenia do domu w dniu powrotu do domu.
Jak to działa?
Jak pisałem wyżej, ekrany dotykowe wielkości zbliżonej do standardowego automatu do sprzedaży, wyświetlają półki na których umieszczono 80 wirtualnych produktów. Pod każdym produktem widnieje kod paskowy, który wystarczy zeskanować smartphonem – dany produkt zostaje dodany do koszyka zakupów. Wybieramy datę dostawy, dokonujemy płatności online i po powrocie cieszymy się pełną lodówką 🙂 How simple is that? 😉
Pomysł wydaje się świetny, pozwala zająć trochę czasu na lotnisku i zapewnia dostawę świeżych produktów spożywczych w dzień powrotu. Managerowie Tesco wydają się być przekonani o jego powodzeniu i na pytanie, czy nie jest to tylko „tani” chwyt reklamowy odpowiadają, że wręcz przeciwnie – jest to „przyszłość mobilnych zakupów”.
Odbiór
Wystarczy jednak poczytać komentarze pod filmem, który TescoMedia umieścił na YouTube, by zobaczyć, że odbiór nowego przedsięwzięcia nie jest zbyt przychylny. Głównym zarzutem jaki internauci mają względem wirtualnego sklepu w tej formie jest fakt, że do dokonania zakupów trzeba zeskanować kod paskowy i skorzystać z aplikacji w telefonie – dlaczego zatem nie wystarczy skorzystać z samego telefonu do wybrania produktów i zapłacenia za nie? Prościej, wygodniej, szybciej… Po drugie: nie wszyscy chcą, aby inni widzieli, co zamawiają. Co prawda w tradycyjnym sklepie inni kupujący też mogą to podejrzeć, z pewnością jednak ponaddwumetrowy ekran przyciąga więcej uwagi niż zwykłe półki, można zatem liczyć na zakupy z kibicami za plecami. Pojawiły się również głosy mówiące o tym, że ludzie powinni zacząć się trochę więcej ruszać i zakupy zrobić w sklepie po drodze z lotniska do domu, a nie na ekranie… leniuchy 🙂
Przez terminal Gatwick North przewija się ok. 30.000 ludzi na dobę, ekranów jest dziesięć… łatwo sobie wyobrazić, że zaczną się przed nimi ustawiać kolejki – to się nazywa przenikanie świata wirtualnego z rzeczywistym. Tylko nie wiem, czy na pewno o to chodziło 🙂 Będziemy obserwować jak sytuacja się rozwija…
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=7JItU05mjCk&rel=0]
Źródła: BBC, SignageInfo, InternetRetailing.net, Cheapflights travel blog,