Każde medium, z którego korzystamy na co dzień, podlega ciągłym zmianom – co do tego, nie ma żadnych wątpliwości.
Weźmy np. taką gazetę – kiedyś drukowana na wielkich płachtach szeleszczącego papieru, w który – po jej przeczytaniu – można było zawinąć drugie śniadanie do szkoły czy pracy. Z czasem, papier coraz mniej szeleścił, atrament coraz mniej brudził, a format nieco się zmniejszył. Obecnie praktycznie każdą gazetę można przeczytać na niewielkim ekranie telefonu, który nosimy w kieszeni.
Radio? Podobnie: nasi pradziadkowie słuchali audycji radiowych dzięki niemałym odbiornikom lampowym (pamiętam jak fascynowały mnie duże gałki i przełączniki na nieużywanym już odbiorniku u mojej prababci 🙂 ), później Lista przebojów PR3 w towarzystwie szumów i gwizdów z głośnika przenośnego „tranzystora”… A dzisiaj? Dzisiaj możemy słuchać radia, podłączając słuchawki do telefonu, który nosimy w kieszeni.
Zmiany oczywiście nie tylko nie ominęły, ale chyba są najbardziej zauważalne w przypadku telewizji – od czarno-białych śnieżących obrazów, przez dwa programy Telewizji Polskiej („Dwójka” nadawała bodajże od 16! 🙂 ), przejście z SECAM na PAL (z tego co pamiętam, konieczne było kupowanie jakiegoś konwertera) aż w końcu mamy wszechobecną telewizję HD, którą – jeśli tylko chcemy – możemy oczywiście oglądać… na ekranie telefonu, który nosimy w kieszeni…
Wbrew pozorom i wbrew powyższemu wstępowi, nie chcę tu pisać o możliwościach współczesnych telefonów. Chciałbym raczej pokrótce spojrzeć na to, jakie zmiany dotyczyły digital signage jako narzędzia. Przy czym nie chcę pisać o technologii (która zmienia się chyba co tydzień), ale o ogólnych trendach. Do tej refleksji skłoniło mnie kilka artykułów, które ostatnio przeczytałem w branżowych portalach.
Ogólną definicję DS można przeczytać choćby na stronie głównej niniejszego bloga. I w zasadzie – co do idei – pozostaje ona aktualna. Jeśli spojrzymy jednak na to, czego od tego narzędzia oczekują zarówno Klienci, jak i Użytkownicy (czyli klienci Klientów :)), zauważymy pewne zmiany na przestrzeni ostatnich lat.
Na początku, nośniki DS miały dostarczać widzom informacje. Informacja mogła być reklamą, czymś rozrywkowym lub, cóż, po prostu – informacją. W wyniku obserwacji widowni i badań, mądrzy ludzie doszli do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie dostarczanie odbiorcy przekazu mieszanego, tj. trochę reklamy, trochę rozrywki i trochę informacji neutralnej. Tak, żeby coś sprzedać, ale nie zniechęcić widzów nieustającym strumieniem filmików promocyjnych.
Kolejnym krokiem było (chociaż, w niektórych przypadkach – ciągle jest lub nawet dopiero b ę d z i e) wykorzystanie digital signage do nakłonienia odbiorcy do wykonania jakiejś akcji (Call to action) – tu i teraz. Wcześniej była reklama, którą widz oglądał i być może za jakiś czas, widząc dany produkt/usługę, postanowił go nabyć… Teraz to połączenie ma być dużo silniejsze – spoty na nośnikach DS mają komunikować o tym, że dany produkt i usługa „są dostępne JUŻ, TERAZ…”, „2‑w‑cenie‑1!”, „Odbierz kupon rabatowy!”, „Promocja trwa jeszcze TYLKO 12 minut!” I tak dalej… Jest komunikat i jest natychmiastowa akcja ze strony odbiorcy. Powiedzmy, że to taka „interakcja bierna” – tzn. mamy do czynienia z silną interakcją z przekazem („Biegiem po kupony!„), ale niekoniecznie z samym nośnikiem.
Tymczasem, w ciągle zmieniającym się świecie, klient nie chce już być tylko biernym Odbiorcą przekazu. Chce mieć możliwość dania czegoś od siebie, możliwość interakcji. Osoby, które pamiętają świszczące radioodbiorniki coraz rzadziej będą podejmowały decyzje zakupowe – teraz będą to ludzie z pokolenia, dla którego dotykowy ekran stał się podstawowym narzędziem interakcji z mediami. Czy tego chcemy, czy nie – dzisiaj dzieci dużo szybciej opanują podstawy obsługi smartphona czy tabletu („O, zobacz – wie jak sobie włączyć bajeczki…”) niż nauczą się czytać własne imię.
Idąc dalej, marki które korzystają z systemów digital signage powinny oczywiście wziąć pod uwagę fakt, że ich odbiorcy chcą dotknąć ekranu, sprawdzić jakie jeszcze informacje są dostępne po naciśnięciu tego przycisku, chcą mieć wpływ na to co widzą. W tym przypadku możemy powiedzieć, że mamy do czynienia z „interakcją czynną”: „OK, Firma X dostarcza treści, ale to JA zdecyduję, co będę oglądał.” Myślę, że wpisuje się to w ogólny nurt przeniesienia decyzji odnośnie odbioru treści z Nadawcy na Odbiorcę (patrz VOD czy spersonalizowana TV w telefonach).
Nieco inny charakter ma niejako kolejny krok, o którym już teraz myślą dostawcy rozwiązań DS – jakość obrazu. Do filmów 1080i powoli się przyzwyczajamy (coraz więcej kanałów TV nadaje programy w rozdzielczości Full HD), więc taki content nie robi już takiego wrażenia jak kiedyś… Odpowiedzią ma być 4K Ultra HD – czyli obraz o rozdzielczości 3840×2160, którego masowe wykorzystanie w nośnikach DS niektórzy przewidują już na 2014 rok!
Ciekawy jestem tylko, jak będą wyglądały koszty wdrożenia systemów opartych na obrazie 4K: sprzęt, oprogramowanie, infrastruktura sieciowa (gigabajty danych!) – na razie z pewnością nie będzie to mała inwestycja, ale z czasem stanie się coraz bardziej przystępna. Plusem na pewno jest to, że w obliczu nowego standardu – „klasyczne” DS (np. Full HD) stanie się jeszcze bardziej atrakcyjne pod względem cenowym…
Podsumowując ostatni akapit – uważam, że podobnie jak każde inne medium, digital signage będzie musiało elastycznie reagować na zmieniające się trendy technologiczne, które w zasadzie stają się trendami socjologicznymi czy kulturowymi – i myślę, że akurat DS ma szansę tym trendom nie tylko dotrzymać kroku, ale wciąż nieco je wyprzedzać.